Przed drzwiami mojego domu były porozsypywane prochy i skrawki kości. Smród był obrzydliwy.
-Co tu się kurwa stało?-waknąłem.
-Nie dobrze mi-zapiszczała Kelsey zakrywając usta dłonią.
-chodź-pociągnąłem ją do samochodu.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer do Johna.
-No siema co tam?-zapytał od razu po odebraniu.
-Mamy problem zbierz chłopaków, ja już jade-odpowiedziałem i się rozłączyłem.
-Odwieź mnie do domu-usłyszałem jej głos.
-Nie-odpowiedziałem ostro. Może za ostro.
-I taki kurwa jesteś! Najpierw słodki, miły i czuły a kolejno zamieniasz się w bezuczuciowego dupka!-krzyknęła na co się zaśmiałem.
-Zostaniesz u Johna z Emily a ja z chłopakami sprawdzę co się stało w moim domu-powiedziałem jej.
-Odwieź mnie do mnie-zarządała.
-Nie-zaśmiałem się.
-Więc znowu mnie porywasz?! I co tym razem zrobisz?!-zaczęła krzyczeć próbując otworzyć drzwi-masz mnie wypuścić! Teraz kurwa Justin!-krzyczała rzucając się.
Natychmaist zastrzymałem samochód jednak nie otworzyłem jej drzwi.
-Posłuchaj-odwróciłem się twarzą do niej.- Nie porwę cię, bo cię kocham jak byś nie zauważyła jakąś godzinę temu powiedziałem ci to i właśnie też dla tego nie pozwolę zostać ci samej w domu-wytłumaczyłem jej. Patrzała przez chwilę w moje oczy po czym lekko musnęła moje usta.
-Jedź już-lekko podniosła konciki ust i usiadła porządnie na siedzeniu po czym znowu odpaliłem samochód.
Wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się do drzwi domu Johna. Weszliśmy do wielkiego salonu w którym już wszyscy siedzieli. Gdy Tayler zobaczył Kelsey momentalnie wstał i zaczął się śmiać.
-Shwaty chcesz swoje zdjęcie?-podszedł do niej i uśmiechnął się co ona odwzajemniła.
-No pewnie, licze także, że zrobisz więcej-zaczęła się śmiać.
-Dobra koniec tej pogwętki jest inna sprawa-pociągnąłem dziewczyna na sofe by siadła obok mnie.- Koło mojego domu są czyjeś prohy trzeba sprawdzić co się tam stało.
-Tylko to?-Zapytał Jimi.
-Nie. Jedziemy-powiedziałem i wstałem.
-Co? Justin do cholery co znowu ukrywasz?-Zatrzymałą mnie Kelsey łapiąc za rękę.
-Muszę iść, zostaniesz z Emily.-cmoknąłem ją w usta.-Emily neich śpi u mnie-uśmiechnąłem się do niej.
-Wszystkim się zajmę-puściła mi oczko i się zaśmiała.
Wyszłem z domu i kierowałem się do samochodu kiedy usłyszałem wołanie. Odwróciłem się i zobaczyłem biegnącą Kelsey która kolejno się do mnie przytuliła.-Uważaj na siebie-powiedziałą cicho.
-Nie zostawię cię kolejny raz skarbie-cmoknąłem ją w czoło i odeszłem pozostawiając ją samą na podjeździe.
Kelsey
Wróciłam do domu i siadłam na sofie obok Emily.
-To teraz opowiadaj wszystko co się stało-zaśmiała się a ja zaczęłam jej opowiadać.
*-Chodzi o to, że żałuje ok? Chciałem kurwa o tym zapomnieć i znowu być jebanym dupkiem ale no kurwa nie mogę-wytarłem jej łyz z twarzy- Kurwa Kelsey w huj tęsknie za tobą i. I kocham cię*
-Oj jak słodko-zaśmiała sie Emily.
-Taak ale wiesz wciaż się boje, że on się zmieni, że coś się stanie a ja nie chce znowu cierpieć zwłaszcza teraz-dotknęłam mojego brzucha.
-Justin ma trudny charakter ale na pewno dasz sobie z nim rade a jak nie zadzwoń do mnie a ja go ustawie hehehe-zaczęłyśmy się śmiać.
-Mam ochotę coś zjeść-stwierdziłam.
-A John ma truskawki i bitą śmietane w lodówcę-zapiszczała Emily na co znowu zaczęłyśmy się śmiać i udałyśmy się do kuchni.
Pokroiliśmy truskawki po czym w salaterkach zaczłęłyśmy mieszać je z bitą śmietaną.
-Done-stwierdziła Emily i położyła je na stole a na przeciwko nas położyliśmy laptopa Johna i zaczłęłyśmy oglądać zdjecia chłopców.
W pewnej chwili trafiliśmy na zdjęcie które mną wstrząsnęło a mianowicie....
______________
A więc przepraszam, że znowu taki, krótki i późno ale byłam we Włoszech na holidayu i nie mogłam tam pisać.
W krótce kolejny :)
Liczę na szczere komentarze :D
Taken
niedziela, 4 maja 2014
czwartek, 27 marca 2014
Rozdział 12:Kocham cię
Justin
-Stary spójrz-John trącił mnie ramieniem gdy brałem kolejnego shoota. Odwróciłem wzrok w strone którą mi kazał i zobaczyłem ją. Stała tam z jakąś blondynką i piła drinka.
Drinka?! Kurwa ona jest w ciąży!
Chciałem tam podejść ale wyprzedził mnie ten dupek Jake. Zaczął ją przytulać a mnie brałą nerwica. Koniec tego kurwa!
Podeszłęm do nich i zajebałem mu gonga w twarz.
-Więcej się kurwa do niej nie zbliżaj!- wykrzyczałem mu w twarz gdyż muzyka głośno nadawała.
On natychmiast oddał mi zaczęliśmy się bić. Jedna po pewnej chwili jacyś faceci zaczęli nas rozdzielać. Około pięciu gości trzyało mnie i drzech jego. Nagle przed moimi oczami pojawiła się zapłakana twraz Kelsey.
-posłuchaj-chciałem jej się wytłumaczyć ale ona tylko uderzyła mnie w twarz co nie powiem zabolało a kolejnie wyszła z klubu. Wyrwałem się chłopakom i wybiegłem za nią.
-posłuchaj-chciałem jej się wytłumaczyć ale ona tylko uderzyła mnie w twarz co nie powiem zabolało a kolejnie wyszła z klubu. Wyrwałem się chłopakom i wybiegłem za nią.
-Daj mi wytłumaczyć!-wykrzyknąłem za nią.
-Nie! Nic nie chce słyszeć!-podeszła do mnie a jej łzy nadal się lały.-teraz ty mnie posłuchaj! Zostawiłeś mnie samą z dzieckiem a teraz nagle wracasz i bijesz się z moim przyjacielem?!- na to ostatie prychnąłem.-masz pięć minut na wyjaśnienie-jej ostatnie słowa mnie strasznie ucieszyły przez co na mojej twrazy pojawił się wielki uśmiech.
-Chodzi o to, że żałuje ok? Chciałem kurwa o tym zapomnieć i znowu być jebanym dupkiem ale no kurwa nie mogę-wytarłem jej łyz z twarzy- Kurwa Kelsey w huj tęsknie za tobą i. I kocham cię-ostatnie słowa ją spiorunowały. Zupełnie nie wiedziała co powiedzieć.
Kelsey
Stałam tam oszołomiona. On powiedział, że mnie kocha. Nie możliwe. Już chciałam coś powiedzieć gdy zrobiło mi się nie dobrze i zwymiotowałam mu na buty.
Justin
Takiej reakcji się nie spodziewałem. Stała przed de mną zakrywając twarz.
-Strasznie cię przepraszam-zaszlochała.
Boże gdyby to była inna zabiłbym ale jej. Kurwa kocham ją i to kurwa na poważnie No zajebiście.
-Wszystko w porządku-zaśmiałem się i ją przytuliłem. W końcu buty można kupić nowe.
-Kelsey!-usłyszeliśmy za sobą jakiś głos i natychmiast się odwróciliśmy. Stał tam kurwa ten dupek a jedyną rzeczą dla czego go nie zabiłem na miejscu była ona.
-Powinnaś wrócić do domu-podszedł do nas.
-Tak odwiozę ją-odpowiedziałem szorstkim głosem.
Przez chwilę się na siebie patrzeliśmy ale Kelsey to przerwała.
-Jake powiedz Faith, że wróciłam do domu-spojrzała na niego i kolejno pociągnęła mnie w stronę lasku.-Gdzie masz samochód?-zapytała.
-Tu zaraz-odpowiedziałem po czym wyciągnąłem kluczyki z tylnej kieszeni i otworzyłem samochód po czym jej drzwi. Wsiadła a ja zrobiłem to samo po czym odpaliłem samochód i odjechałem.
Nagle zaczęła mi grzebać w schowku i wyciągnęła paczkę papierosów. No chyba ją pojebało.
-Nie będziesz palić, odłuż to-warknąłem.
-Nie-powiedziała i wyciągnęła jednego szluga z paczki po czym chciała go zapalić.
-Powiedziałem coś-Otworzyłem okno i wyjebałem całą paczkę i zapalniczkę.-Jesteś w ciąży.
-Yhy-tylko odburknęła.-Gdzie my tak wogóle jedziemy?- Zapytała.
-Do mnie-zaśmiałem się.
Po chwili byliśmy u mnie pod domem. Wysiedliśmy z samochodu i chcieliśmy wejść do domu jednak coś nas zatrzymało.
__________________________
Ok dawno nie pisałam bo miałam przeprowadzkę i musiałam czekać na neta :/
Więc mała sonda.
Z lewego boku jest małe pytanie byłabym bardzo wdzięczna gdybyście na nie odpowiedzieli.
Więc strasznie dziękuję za wszystkie odwiedziny i szczere komentarze!!! <3 Kocham was <3
niedziela, 16 lutego 2014
Rozdział 11:Love never dies
Kelsey
Siedząc cały przed telewizorem stwierdziłam, że muszę coś zmienić w swoim życiu. Szybko się ubrałam i wzięłam do ręki telefon po czym napisałam do Fait.
Do: Faith
Wybierzesz się ze mną na małe zmiany??
Dałam wyślij i czekając na odpowiedź zaczęłam wrzucać wszystko do torebki. Po chwili jednak usłyszałam dzwonek telefonu więc szybko po niego sięgnęłam.
Od: Faitl
Pewnie. Za chwile będę ;)
Uśmiechnęłam się i zeszłam na dół. Wyjęłam z lodówki butelkę wody i włożyłam ją do torebki. Weszłam do salonu i rozglądając się pomyślałam, że mój dom nie wygląda zbym ciekawie. Jest nudny i nie ma w nim zawiele. Czekają na mnie duuże zakupy. Zaśmiałam się i wyszłam z domu zamykając go. Usiadłam na drwnianej chuśtawce na werandzie i czekałam na koleżankę. Z nudów weszłam jeszcze na twittera i dałam post.
Duże zakupy z @FaithJones. Małe zmiany? Może ktoś się dołączy @JakeStello.
Schowałam telefon a przed domem pojawił się samochód koleżanki.
-Hej, gdzie masz mała?-zapytałam wsiadając do samochodu i odwzajemniając jej uścisk.
-Mała została z ojcem-zaśmiała się i odjechaliśmy.
-To jakie małe, duże zmiany masz na myśli?-zapytała.
-Hmm myślałam nad jakimś tatuażem, fryzjerem, kosmetyczką i zakupach do domu bo jakoś tak smutno i pusto-odpowiedziałam.
-Wow.-zrobiła dziwną minę i podgłosniła piosenkę, która akurat leciała. Akurat nadawała się do sytuacji. Miałam świetny chumor więc świetna piosenka to podstawa.
-So wake me up...-zaczęłyśmy oby dwie śpiewać i się śmiać.
Zanim sie obejrzałyśmy byliśmy pod więlką galerią. Wyszłyśmy z samochodu i weszłyśmy do środka.
-Co pierwsze? -spojrzała na mnie.
-Zakupy a na nagrode kosmetyczka-stwierdziłam.
-Oj nie dość, że zakupy to nagroda-zaczęła się śmiać.
Przechodziliśmy akurat obok sklepu dziecinnego. Stanęłam na przeciwko i podziwiałam.
-Wiesz co za płeć będzie?-zapytała.
-Nie mam pojęcia, ale wolałabym chłopca-zaśmiałam się.
-Wejdziemy?
-Dobrze.
Weszłyśmy do sklepu i Faith zaczęła wybierać ciuchy dla Lily. Ja tylko stałam i się rozglądałam. W pewnej chwili zobaczyłam coś niemożliwego. Zobaczyłam Justina który oglądał misie. Szybko odwróciłam wzrok w, którym pojawiły się łzy. Nie! Nie będę już przez niego płakać. Powiedziałam sobie i zaczęłam mrugać oczami by nie poleciały z nich łzy. Jeszcze raz na niego spojrzałam i w tej samej chwili zawołałą mnie Faith z drugiego końca sklepu.
-Kelsey spójrz na to!- Przez jej krzyk Justin odwrócił wzrok od miśków i spojrzał na mnie. Był bardzo zdziwiony jednak ja odwróciłam wzrok i spojrzałam na dziewczyne, która pokazywała mi body. Zaśmiałam się i złapałam za mały brzuch.
Nagle ktoś mi zakrył oczy.
-Zgadnij kto to?-usłyszałam męski głos.
-Hmm Jake?-zaśmiałam się a on odsłonił mi oczy.
Justin
Gdy zobaczyłam tego dupka obok niej miałem ochotę podejść iz abić gnoja na miejscu. Ona musi trzymać się od niego z daleka. Nie może narażać siebie...i dziecka.
Kelsey
Razem z Faith i Jake'm udaliśmy się do kolejnych sklepów w, których kupiliśmy taki rzeczy jak ramki, obrazy, świeczki i duperele do kuchni. Kolejno pożegnaliśmy się z Jake'm gdyż musiał iść. Z Faith mieliśmy zamiar udać się do salonu tatuaży i oczywiście zrobiłyśmy sobie przed nim zdjęcie, któe szybko dodałam na instagrama.
Świetny dzień z @FaithJones. Kojarzycie gościa z tyłu??
Weszłam do salonu i podeszłam do całego wytutałowanego goscia.
-Jaki tatuaż sobie życzysz skarbie?-zaśmiał się i nachylił nad ladą.
-Napis. Chce napis.
Weszłyśmy do kawiarni i zamówiłyśmy po kawie następnie zajmując miejsca. Weszłam na instagrama i zobaczyłam, że parę osób skomentowało moje poprzednie zdjęcie.
Emily wolisz nie wiedzieć kim on jest ;) Ślicznie wyglądasz <3
Jake Trzymaj się od niego z daleka skarbie. Bardzo ładnie <3
LolaF czemu ulicha się nie odzywasz?!
Zaśmiałam się i dodałam kolejne zdjęcie.
"Love never dies"
Odłożyłam telefon i wzięłam się za picie kawy.
-Więc czeka nas jeszcze kosmentyczka-westchnęłam.
-Taak ale na wieczór mam inne plany- Faith poruszała zabawnie brwiamy.
-Mów jakie bo zaczynasz mnie przerażać- zaśmiałam się i wzięłam łyka mojej kawy.
-Impreza!!!
Po całym wymęczonym dniu wróciłyśmy do domu i rozpakowałyśmy zakupy. -Więc ja naszykuje ciuchy a ty idź pod prysznic następnie zamienimy role-pogoniła mnie koleżanka w stronę łazienki.
Weszłam do pomieszczenia i ściągnęłam z siebie wszystkie ubrania. Weszłam do kabiny i odkręciłam kurek z gorącą wodą. Nałożyłam na włosy miodowy szampon i pożądnie go wtarłam kolejno na gąbkę nalałam czekoladowego żelu i wtarłam go w ciało. Wszystko pożądnie spłukałam i wyszłam owiniając się ręcznikiem.
-Faith! dawaj ciuhy!-otworzyłam drzwi od łazienki wychodząc z niej.
-proszę-podała mi szczęśliwa ciuchy.
Od jakiejś pół godziny dobrze się bawimy w klubie. Nie wypliśmy jeszcze dużo, no bynajmniej ja ze względu na ciążę.
Aktualnie siedzimy przy barze i rozmawiamy.
-Dziewczyny!-ktoś nas zawołaał. Szybko odwóciłyśmy głowy w stronę nieznajomego która stał z aparatem.
-Uśmiech!
Odwróciłyśmy głowy i zasłonilismy się szampanem.
-A o to zdjęcie-pokazał nam foto.
___________________________________
Ok. Więc dzisiaj miałam wene więc rozdział dłuższy. Mam nadzieję, że wam się podoba i mogę liczyć na szczerą opinię :D
Dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze! Kocham was! <3
CZYTASZ?-KOMENTUJ! <3
Jeżeli pod tym będzie conajmniej 10 komentarzy kolejny będzie dzisiaj lub jutro :D Mam duużo weny i dobry chumor <3
Siedząc cały przed telewizorem stwierdziłam, że muszę coś zmienić w swoim życiu. Szybko się ubrałam i wzięłam do ręki telefon po czym napisałam do Fait.
Do: Faith
Wybierzesz się ze mną na małe zmiany??
Dałam wyślij i czekając na odpowiedź zaczęłam wrzucać wszystko do torebki. Po chwili jednak usłyszałam dzwonek telefonu więc szybko po niego sięgnęłam.
Od: Faitl
Pewnie. Za chwile będę ;)
Uśmiechnęłam się i zeszłam na dół. Wyjęłam z lodówki butelkę wody i włożyłam ją do torebki. Weszłam do salonu i rozglądając się pomyślałam, że mój dom nie wygląda zbym ciekawie. Jest nudny i nie ma w nim zawiele. Czekają na mnie duuże zakupy. Zaśmiałam się i wyszłam z domu zamykając go. Usiadłam na drwnianej chuśtawce na werandzie i czekałam na koleżankę. Z nudów weszłam jeszcze na twittera i dałam post.
Duże zakupy z @FaithJones. Małe zmiany? Może ktoś się dołączy @JakeStello.
Schowałam telefon a przed domem pojawił się samochód koleżanki.
-Hej, gdzie masz mała?-zapytałam wsiadając do samochodu i odwzajemniając jej uścisk.
-Mała została z ojcem-zaśmiała się i odjechaliśmy.
-To jakie małe, duże zmiany masz na myśli?-zapytała.
-Hmm myślałam nad jakimś tatuażem, fryzjerem, kosmetyczką i zakupach do domu bo jakoś tak smutno i pusto-odpowiedziałam.
-Wow.-zrobiła dziwną minę i podgłosniła piosenkę, która akurat leciała. Akurat nadawała się do sytuacji. Miałam świetny chumor więc świetna piosenka to podstawa.
-So wake me up...-zaczęłyśmy oby dwie śpiewać i się śmiać.
Zanim sie obejrzałyśmy byliśmy pod więlką galerią. Wyszłyśmy z samochodu i weszłyśmy do środka.
-Co pierwsze? -spojrzała na mnie.
-Zakupy a na nagrode kosmetyczka-stwierdziłam.
-Oj nie dość, że zakupy to nagroda-zaczęła się śmiać.
Przechodziliśmy akurat obok sklepu dziecinnego. Stanęłam na przeciwko i podziwiałam.
-Wiesz co za płeć będzie?-zapytała.
-Nie mam pojęcia, ale wolałabym chłopca-zaśmiałam się.
-Wejdziemy?
-Dobrze.
Weszłyśmy do sklepu i Faith zaczęła wybierać ciuchy dla Lily. Ja tylko stałam i się rozglądałam. W pewnej chwili zobaczyłam coś niemożliwego. Zobaczyłam Justina który oglądał misie. Szybko odwróciłam wzrok w, którym pojawiły się łzy. Nie! Nie będę już przez niego płakać. Powiedziałam sobie i zaczęłam mrugać oczami by nie poleciały z nich łzy. Jeszcze raz na niego spojrzałam i w tej samej chwili zawołałą mnie Faith z drugiego końca sklepu.
-Kelsey spójrz na to!- Przez jej krzyk Justin odwrócił wzrok od miśków i spojrzał na mnie. Był bardzo zdziwiony jednak ja odwróciłam wzrok i spojrzałam na dziewczyne, która pokazywała mi body. Zaśmiałam się i złapałam za mały brzuch.
Nagle ktoś mi zakrył oczy.
-Zgadnij kto to?-usłyszałam męski głos.
-Hmm Jake?-zaśmiałam się a on odsłonił mi oczy.
Justin
Gdy zobaczyłam tego dupka obok niej miałem ochotę podejść iz abić gnoja na miejscu. Ona musi trzymać się od niego z daleka. Nie może narażać siebie...i dziecka.
Kelsey
Razem z Faith i Jake'm udaliśmy się do kolejnych sklepów w, których kupiliśmy taki rzeczy jak ramki, obrazy, świeczki i duperele do kuchni. Kolejno pożegnaliśmy się z Jake'm gdyż musiał iść. Z Faith mieliśmy zamiar udać się do salonu tatuaży i oczywiście zrobiłyśmy sobie przed nim zdjęcie, któe szybko dodałam na instagrama.
Świetny dzień z @FaithJones. Kojarzycie gościa z tyłu??
Weszłam do salonu i podeszłam do całego wytutałowanego goscia.
-Jaki tatuaż sobie życzysz skarbie?-zaśmiał się i nachylił nad ladą.
-Napis. Chce napis.
Weszłyśmy do kawiarni i zamówiłyśmy po kawie następnie zajmując miejsca. Weszłam na instagrama i zobaczyłam, że parę osób skomentowało moje poprzednie zdjęcie.
Emily wolisz nie wiedzieć kim on jest ;) Ślicznie wyglądasz <3
Jake Trzymaj się od niego z daleka skarbie. Bardzo ładnie <3
LolaF czemu ulicha się nie odzywasz?!
Zaśmiałam się i dodałam kolejne zdjęcie.
"Love never dies"
Odłożyłam telefon i wzięłam się za picie kawy.
-Więc czeka nas jeszcze kosmentyczka-westchnęłam.
-Taak ale na wieczór mam inne plany- Faith poruszała zabawnie brwiamy.
-Mów jakie bo zaczynasz mnie przerażać- zaśmiałam się i wzięłam łyka mojej kawy.
-Impreza!!!
Po całym wymęczonym dniu wróciłyśmy do domu i rozpakowałyśmy zakupy. -Więc ja naszykuje ciuchy a ty idź pod prysznic następnie zamienimy role-pogoniła mnie koleżanka w stronę łazienki.
Weszłam do pomieszczenia i ściągnęłam z siebie wszystkie ubrania. Weszłam do kabiny i odkręciłam kurek z gorącą wodą. Nałożyłam na włosy miodowy szampon i pożądnie go wtarłam kolejno na gąbkę nalałam czekoladowego żelu i wtarłam go w ciało. Wszystko pożądnie spłukałam i wyszłam owiniając się ręcznikiem.
-Faith! dawaj ciuhy!-otworzyłam drzwi od łazienki wychodząc z niej.
-proszę-podała mi szczęśliwa ciuchy.
Od jakiejś pół godziny dobrze się bawimy w klubie. Nie wypliśmy jeszcze dużo, no bynajmniej ja ze względu na ciążę.
Aktualnie siedzimy przy barze i rozmawiamy.
-Dziewczyny!-ktoś nas zawołaał. Szybko odwóciłyśmy głowy w stronę nieznajomego która stał z aparatem.
-Uśmiech!
Odwróciłyśmy głowy i zasłonilismy się szampanem.
-A o to zdjęcie-pokazał nam foto.
___________________________________
Ok. Więc dzisiaj miałam wene więc rozdział dłuższy. Mam nadzieję, że wam się podoba i mogę liczyć na szczerą opinię :D
Dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze! Kocham was! <3
CZYTASZ?-KOMENTUJ! <3
Jeżeli pod tym będzie conajmniej 10 komentarzy kolejny będzie dzisiaj lub jutro :D Mam duużo weny i dobry chumor <3
piątek, 7 lutego 2014
Rozdział 10: Kurwa nie ma tatusia.
Kelsey
Nad rankiem w okolicach godziny siódmej, uchylając swoje błękitne tęczówki spod ciężkich powiek wybudziłam się ze snu opuszczając krainę morfeusza. Kolejno umieściłam się na łóżku w pozycji siedzące, wstałam, a następnie opatuliłam zmarznięte stopy ciepłymi kapciami, które pluszem pieściły suchą skórę moich stóp. Zmierzając w kierunku dużego, przestronnego okna umieszczonego, w moim pokoju usiadłam na parapecie podziwiając widoki za cienkim szkiełkiem dzielącym mnie od świata rzeczywistego. Patrzałam na ludzi za oknem, nie było ich dużo ponieważ mieszkam na uboczu miasta zdala od szumu ulicznych szmerów. Myślałam nad swoim życiem. Co powiem mojemu dziecku gdy się urodzi? Że gdzie jest tatuś? Kurwa nie ma tatusia. Mimo wolnie łzy poleciały mi z oczu. Dlaczego do cholery chce go zobaczyć? Co ze mną nie tak? Kurwa Kelsey on cię zranił podpowiadąłm mi mój umysł.
Nagle poczułam chęć zwymmiotowania więc pobiegłam do łazienki i zwróciłam całą wczorajszą kolację. Umyłam zęby i wyszłam podążyłam na dół. Włączyłam telewizor i położyłam się na sofie i oglądałam mój stały film przez, któy załamuję się jeszcze bardziej ,, ps.kocham cię".
Oglądałam aż odleciałam...
Spałam cały dzień. Dopiero o 17:00 Faith obudziła mnie na kolację, którą zrobiła gdy przyszłą do mnie. Zawszę ma mój klucz od domu a ja jej na wszelki wypadek. Sięgnęłam telefon z szafki i zobaczyłam, że mam piętnaście nieodebranych połączeń i osiem wiadomości. Najgorsze było to, że żadna nie była od Justina.
Dzwoniły do mnie koleżanki a nawet
Jake. Odczytałam wiadomości typu:
"Co się stało?"
"Zadzwoń"
"Czemu się nie odzywasz?" Odczytałam wszystkie i postanowiłam zadzwonić do Emily.
Odebrała po drugim sygnale.
-Halo? Kelsey!?- powiedziała zaniepokojona.
-Hej. Wszystko dobrze.- próbowałam ja uspokoić.
-Boże! Dziewczyno! Czemu nie zadzwoniłaś do nas!?- nadal była zaniepokojona.
-Przepraszam, byłam zmęczona. Przespałam cały dzień.- przetarłam zaspane oczy.
-No dobrze.- odetchnęła.- Następnym razem pisz od razu.- ostrzegła.
-Dooobrze mamo.- zaśmiałyśmy się obie. - Jak tam u Was?- zapytałam.
-Amm dobrze, Justin z Johnem mieli mały wypadek ale wszystko w porządku- moje serce natychmiast zaczęło szybciej bić. Boże co się dzięję?
-Jaki wypadek?! Jest cały! Żyje?! -zaczęłam zadawać pytania nie spastrzegając Faith, która siedzi obok mnie i wypytuje o co chodzi.
-Mieli bombe a aucie, ale uciekli z niego przed wybuchem tylko małe zadrapania.- trochę mnie uspokoiła.-a mów jak u ciebie, jak dzidzuś?-zapytała.
-Dzidziuś dobrze, coraz więcej rośnie i ja też-zaśmiałam się.
-Widziałam twoje zdjęcia, bardzo ślicznie ci z brzuszkiem.
-Dziękuję.
Justin
-Widziałam twoje zdjęcia, bardzo ślicznie ci z brzuszkiem.- usłyszałem jak Emily z kimś rozmawia.
...
-Dobrzę, ja kończę, do zobaczenia i uważaj na dzidziusia.-zaśmiała się i rozłączyła.
-Z kim rozmawiałaś?-zapytałem ją.
-Z kelsey-odpowiedziała i wstała wymijając mnie.
Natychmiast weszłem na mojego fikcyjnego fb i weszłem w jej profilm po czym zobaczyłem jej zdjęcia z brzuchem.
Nie możliwe, ze to moje dziecko. To chyba najlepsze co mi się przytrafiło. Szkoda, że musiałem to zostawić.
______________________________________________
Chciałaym was ogromnie przeprosić, że tyle nie było rozdziału ale miałam pare problemów. Teraz rozdział jest króki ale kolejny będzie nie długo <3
BAAARdzo dziękuję za szczere komentarze i tyle odwiedzin.
Jest w zakładne zwiastun zrobiony drugi zwiastun do bloga na , który bardzo za chęcam do obejrzenia. :)
CZYTASZ-KOMENTUJ!
KOOCHAM WAS I STARSZNIE PRZEPRASZAM I DZIĘKUJĘ <3
oraz zapraszam na moje dwa inne blogi :)
Forbidden Love
Dead Coming Back!
Nad rankiem w okolicach godziny siódmej, uchylając swoje błękitne tęczówki spod ciężkich powiek wybudziłam się ze snu opuszczając krainę morfeusza. Kolejno umieściłam się na łóżku w pozycji siedzące, wstałam, a następnie opatuliłam zmarznięte stopy ciepłymi kapciami, które pluszem pieściły suchą skórę moich stóp. Zmierzając w kierunku dużego, przestronnego okna umieszczonego, w moim pokoju usiadłam na parapecie podziwiając widoki za cienkim szkiełkiem dzielącym mnie od świata rzeczywistego. Patrzałam na ludzi za oknem, nie było ich dużo ponieważ mieszkam na uboczu miasta zdala od szumu ulicznych szmerów. Myślałam nad swoim życiem. Co powiem mojemu dziecku gdy się urodzi? Że gdzie jest tatuś? Kurwa nie ma tatusia. Mimo wolnie łzy poleciały mi z oczu. Dlaczego do cholery chce go zobaczyć? Co ze mną nie tak? Kurwa Kelsey on cię zranił podpowiadąłm mi mój umysł.
Nagle poczułam chęć zwymmiotowania więc pobiegłam do łazienki i zwróciłam całą wczorajszą kolację. Umyłam zęby i wyszłam podążyłam na dół. Włączyłam telewizor i położyłam się na sofie i oglądałam mój stały film przez, któy załamuję się jeszcze bardziej ,, ps.kocham cię".
Oglądałam aż odleciałam...
Spałam cały dzień. Dopiero o 17:00 Faith obudziła mnie na kolację, którą zrobiła gdy przyszłą do mnie. Zawszę ma mój klucz od domu a ja jej na wszelki wypadek. Sięgnęłam telefon z szafki i zobaczyłam, że mam piętnaście nieodebranych połączeń i osiem wiadomości. Najgorsze było to, że żadna nie była od Justina.
Dzwoniły do mnie koleżanki a nawet
Jake. Odczytałam wiadomości typu:
"Co się stało?"
"Zadzwoń"
"Czemu się nie odzywasz?" Odczytałam wszystkie i postanowiłam zadzwonić do Emily.
Odebrała po drugim sygnale.
-Halo? Kelsey!?- powiedziała zaniepokojona.
-Hej. Wszystko dobrze.- próbowałam ja uspokoić.
-Boże! Dziewczyno! Czemu nie zadzwoniłaś do nas!?- nadal była zaniepokojona.
-Przepraszam, byłam zmęczona. Przespałam cały dzień.- przetarłam zaspane oczy.
-No dobrze.- odetchnęła.- Następnym razem pisz od razu.- ostrzegła.
-Dooobrze mamo.- zaśmiałyśmy się obie. - Jak tam u Was?- zapytałam.
-Amm dobrze, Justin z Johnem mieli mały wypadek ale wszystko w porządku- moje serce natychmiast zaczęło szybciej bić. Boże co się dzięję?
-Jaki wypadek?! Jest cały! Żyje?! -zaczęłam zadawać pytania nie spastrzegając Faith, która siedzi obok mnie i wypytuje o co chodzi.
-Mieli bombe a aucie, ale uciekli z niego przed wybuchem tylko małe zadrapania.- trochę mnie uspokoiła.-a mów jak u ciebie, jak dzidzuś?-zapytała.
-Dzidziuś dobrze, coraz więcej rośnie i ja też-zaśmiałam się.
-Widziałam twoje zdjęcia, bardzo ślicznie ci z brzuszkiem.
-Dziękuję.
Justin
-Widziałam twoje zdjęcia, bardzo ślicznie ci z brzuszkiem.- usłyszałem jak Emily z kimś rozmawia.
...
-Dobrzę, ja kończę, do zobaczenia i uważaj na dzidziusia.-zaśmiała się i rozłączyła.
-Z kim rozmawiałaś?-zapytałem ją.
-Z kelsey-odpowiedziała i wstała wymijając mnie.
Natychmiast weszłem na mojego fikcyjnego fb i weszłem w jej profilm po czym zobaczyłem jej zdjęcia z brzuchem.
Nie możliwe, ze to moje dziecko. To chyba najlepsze co mi się przytrafiło. Szkoda, że musiałem to zostawić.
______________________________________________
Chciałaym was ogromnie przeprosić, że tyle nie było rozdziału ale miałam pare problemów. Teraz rozdział jest króki ale kolejny będzie nie długo <3
BAAARdzo dziękuję za szczere komentarze i tyle odwiedzin.
Jest w zakładne zwiastun zrobiony drugi zwiastun do bloga na , który bardzo za chęcam do obejrzenia. :)
CZYTASZ-KOMENTUJ!
KOOCHAM WAS I STARSZNIE PRZEPRASZAM I DZIĘKUJĘ <3
oraz zapraszam na moje dwa inne blogi :)
Forbidden Love
Dead Coming Back!
poniedziałek, 9 grudnia 2013
Chapter 9:I właśnie dla tego muszę pozwolić jej odejść.2
-więc muszę powiedzieć, że pana dziewczyna nie ma się dobrze. Jest bardzo słaba, wykończona, ma dużo zadrapań na ciele, ale na szczęście dziecku nic nie jest a ona nie długo wróci do zdrowia-poinformował mnie doktor
-zaraz, jakimu dziecku?-zaptałem go.
Co do cholery, dlaczego ja nic nie wiem o żadnym dziecku?!
-chyba zepsułem niespodziankę-zaśmiał się-może pan do niej wejść-uśmiechnął się i odszedł.
Wstałem i wszedłem powoli do sali. Widok jaki tam zatałem cholernie mnie zabolał. Leżała tam blada i poobijana. A to wszystko przez ze mnie. Cholera do czego ja doprowadziłem. Jestem cholerym dupkiem, i pierwszy raz mi tak zależy mi na jakiejkolwiek dziewczyznie.
Usiadłem na krześle obok mnie, a jej oczy powędrowały do moich.
-dlaczego próbowałaś uciec?-zapytałem pierwszy
-dlaczego miałabym zostać? Chciałeś mnie sprzedać
-przecież wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił-złapałem ją za rękę i uświadomiłem coś sobie. Kocham ją. Pokochałem ją. I właśnie dla tego muszę pozwolić jej odejść.-jesteś wolna-raptownie wstałem-od dziś możesz wrócić do domu, żyć jak chcesz. Nie obchodzisz mnie, i to dziecko też nie.-splunąłem, chociaż bardzo bolały mnie te słowa, które do niej wypowiedziałem. Obchodziło mnie to bardzo, ona to dziecko. Ale ja nie jestem dla niej dobry, a o dziecku nawet nie wspomne-tu masz kase, i nie chce cię więcej widzieć-wyciągnąłem z portfela gróbą szpółkę pieniędzy i położyłem na szafce po czym wyszłem.
-Żegnaj Kelsey Young-wyszeptałem do siebie i wyszłem ze szpitala.
2 Tygodnie później. Kelsey.
Więc wyszłam ze szpitala. Za pieniądze Justina kupiłam se mały domek w Los Angeles, który zdecydowanie starczy dla mnie i dla dziecka. Zaczyna się już drugi miesiąc ciąży więc brzuszek nie długo będzie widać. Nie nawidzę Justina za to co mi zrobił, za to co zrobił Elenie, jednak coś do niego czuję. Uratował mnie od ojca i wypuścił. To było oczywiście uwlnieniem także dla niego, jednak nie zostawił mnie bez niczego.
Po powrocie opowiedziałam wszystkim bajeczkę o tym, że ktoś nas porwał jednak nie widzieliśmy jego twarzy i o tym, że Elenę zabili a ja się wydostałam. Myślę, że to dla jej rodziców jest lepszym rozwiązaniem niż szukanie córki przez wszystkie lata kiedy ona na prawdę może już nie żyć. Oczywiście jej rodzina mnie nie nawidzi za to, że uciekłam i jej nie pomogłam.
Jeżeli pytają o mojego ojca, mówię, że nie wiem gdzie jest. Nie widziałam go od kond wyjechałam i koniec.
Na codzień pracuję w małym sklepie z biżuterią. Mogłabym także wrócić do szkoły, ale nie chce tego. Jest mi dobrze tak jak jest na codzień. W wolnych chwilach opiekuję się córką mojej koleżanki z pracy Faith. Jej córka Lily to na prawdę małe cudeńko.
Właśnie muszę się szykować na ranną zmianę. Spojrzałam na zegarek w sypialni, który wskazywał godzinę 5:30. Za godziną muszę być w sklepie.
Podniosłam się z łóżka i zaczęłam grzebać w szafie by znaleźć jakieś ubrania na dziś. Nie było ich dużo, połowę dostałam od Faith, gdyż na wszystko nie było mnie stać.
Wybrałam czarnę rurki, białą bokserkę, wzięłam bieliznę i weszłąm do małem, czarnej łązienki.
Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się, nałożyłam lekki podkład i gotowa wyszłam z łazienki.
Justin
Moje życie od kond straciłem Kelsey stało się dziwne. Jestem inny. Rodzina mnie nie poznaje jak i znajomi. Stałęm się miękki i to musi się zmienić.
-Dzisiaj latynoski-zaśmiał się John gdy wychodziliśmy z domu i mieliśmy zamiar udać się na lotnisko. Jakoś w końcu trzeba zarabiać.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
-dalej o niej myślisz?-zadał pytanie
-myślę o kim?-odpowiedziałem dokładnie wiedząc o co mu chodzi
-o niej, o Kelsey, laska totalnie zawróciła ci w głowie-zaśmiał się
-zamknij się-uciszyłem go słysząc jakieś pikanie, które potrafiłem odróżnić nawet będąc na haju
-stary uciekaj to bąba!-krzyknąłem i wylecieliśmy z pojazdu w tym samym czasie gdy ono wybuchło...
________________
Beznadzieja i miał być wcześniej, wiem, przepraszam. Kolejny postaram się dodać jak najszybciej bo wiem, że ten nie jest zaciekawy i za pewne nie ma w nim tym czego chcieliście:/
Dziękuję wam bardzo za tylko odwiedzin i komentarzy. KOCHAM WAS <3
DO NASTĘPNEGO <3
Pytania możecie zadawać na Asku i TT.
aC
-zaraz, jakimu dziecku?-zaptałem go.
Co do cholery, dlaczego ja nic nie wiem o żadnym dziecku?!
-chyba zepsułem niespodziankę-zaśmiał się-może pan do niej wejść-uśmiechnął się i odszedł.
Wstałem i wszedłem powoli do sali. Widok jaki tam zatałem cholernie mnie zabolał. Leżała tam blada i poobijana. A to wszystko przez ze mnie. Cholera do czego ja doprowadziłem. Jestem cholerym dupkiem, i pierwszy raz mi tak zależy mi na jakiejkolwiek dziewczyznie.
Usiadłem na krześle obok mnie, a jej oczy powędrowały do moich.
-dlaczego próbowałaś uciec?-zapytałem pierwszy
-dlaczego miałabym zostać? Chciałeś mnie sprzedać
-przecież wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił-złapałem ją za rękę i uświadomiłem coś sobie. Kocham ją. Pokochałem ją. I właśnie dla tego muszę pozwolić jej odejść.-jesteś wolna-raptownie wstałem-od dziś możesz wrócić do domu, żyć jak chcesz. Nie obchodzisz mnie, i to dziecko też nie.-splunąłem, chociaż bardzo bolały mnie te słowa, które do niej wypowiedziałem. Obchodziło mnie to bardzo, ona to dziecko. Ale ja nie jestem dla niej dobry, a o dziecku nawet nie wspomne-tu masz kase, i nie chce cię więcej widzieć-wyciągnąłem z portfela gróbą szpółkę pieniędzy i położyłem na szafce po czym wyszłem.
-Żegnaj Kelsey Young-wyszeptałem do siebie i wyszłem ze szpitala.
2 Tygodnie później. Kelsey.
Więc wyszłam ze szpitala. Za pieniądze Justina kupiłam se mały domek w Los Angeles, który zdecydowanie starczy dla mnie i dla dziecka. Zaczyna się już drugi miesiąc ciąży więc brzuszek nie długo będzie widać. Nie nawidzę Justina za to co mi zrobił, za to co zrobił Elenie, jednak coś do niego czuję. Uratował mnie od ojca i wypuścił. To było oczywiście uwlnieniem także dla niego, jednak nie zostawił mnie bez niczego.
Po powrocie opowiedziałam wszystkim bajeczkę o tym, że ktoś nas porwał jednak nie widzieliśmy jego twarzy i o tym, że Elenę zabili a ja się wydostałam. Myślę, że to dla jej rodziców jest lepszym rozwiązaniem niż szukanie córki przez wszystkie lata kiedy ona na prawdę może już nie żyć. Oczywiście jej rodzina mnie nie nawidzi za to, że uciekłam i jej nie pomogłam.
Jeżeli pytają o mojego ojca, mówię, że nie wiem gdzie jest. Nie widziałam go od kond wyjechałam i koniec.
Na codzień pracuję w małym sklepie z biżuterią. Mogłabym także wrócić do szkoły, ale nie chce tego. Jest mi dobrze tak jak jest na codzień. W wolnych chwilach opiekuję się córką mojej koleżanki z pracy Faith. Jej córka Lily to na prawdę małe cudeńko.
Właśnie muszę się szykować na ranną zmianę. Spojrzałam na zegarek w sypialni, który wskazywał godzinę 5:30. Za godziną muszę być w sklepie.
Podniosłam się z łóżka i zaczęłam grzebać w szafie by znaleźć jakieś ubrania na dziś. Nie było ich dużo, połowę dostałam od Faith, gdyż na wszystko nie było mnie stać.
Wybrałam czarnę rurki, białą bokserkę, wzięłam bieliznę i weszłąm do małem, czarnej łązienki.
Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się, nałożyłam lekki podkład i gotowa wyszłam z łazienki.
Justin
Moje życie od kond straciłem Kelsey stało się dziwne. Jestem inny. Rodzina mnie nie poznaje jak i znajomi. Stałęm się miękki i to musi się zmienić.
-Dzisiaj latynoski-zaśmiał się John gdy wychodziliśmy z domu i mieliśmy zamiar udać się na lotnisko. Jakoś w końcu trzeba zarabiać.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy.
-dalej o niej myślisz?-zadał pytanie
-myślę o kim?-odpowiedziałem dokładnie wiedząc o co mu chodzi
-o niej, o Kelsey, laska totalnie zawróciła ci w głowie-zaśmiał się
-zamknij się-uciszyłem go słysząc jakieś pikanie, które potrafiłem odróżnić nawet będąc na haju
-stary uciekaj to bąba!-krzyknąłem i wylecieliśmy z pojazdu w tym samym czasie gdy ono wybuchło...
________________
Beznadzieja i miał być wcześniej, wiem, przepraszam. Kolejny postaram się dodać jak najszybciej bo wiem, że ten nie jest zaciekawy i za pewne nie ma w nim tym czego chcieliście:/
Dziękuję wam bardzo za tylko odwiedzin i komentarzy. KOCHAM WAS <3
DO NASTĘPNEGO <3
Pytania możecie zadawać na Asku i TT.
aC
piątek, 29 listopada 2013
Chapter 8:bratem? siostrą?
mój ojciec?! O boże już po nas.
-a myślałaś,że cię nie znajdę?-zaśmiał się.
Poczułam jak Justin mocniej ściska moją rękę.
-czego chcesz?-usłyszałam głos Justina, gdyż ja nie mogłam nic z siebie wydusić. Jak on nas znalazł do cholery?! Znowu?!
-córkę spowrotem-powiedział i wycięgnął broń mierząc w Justina na co on się zaśmiał
-nie wystraszysz mnie, i nie oddam ci jej-syknął, drugą ręką wyciągając broń i kierując w stronę ojca.
Wiedziałam,że jedno moje słowo i Justin go zabiję ale czy ja tego chciałam? To w kącu mój ojciec a ja jestem jego małą córeczkę. Ale swojej małej córeczki skurwynyn by nie zmuszał do takich rzeczy.
-zabij go-szepnęłam chłopakowi na ucho na co on wyszczelił mu kulkę w serce zanim mój ojciec zdążył zareagować.
Stałam tam i patrzałam na martwę ciało ojca. On nie żyje. Koniec mojego strachu. On mi nic więcej nie zrobi, ale pozostał mi Justin.
Chłopak w tej chwili ciągnął ciało mojego ojca do domu. Miałam okazję do ponownej ucieczki. Nie chce być sprzedana.
Jak najciszej odeszłam od domu by nie zobaczył i zaczęłam biec znowu w głąb lasu.
~~Justin~~
Zaciągnąłem ojca Kelsey do domu gdzie Jaxon z dziewczyną siedzieli z słuchawkami w uszach. Przeniosłem go na drugą stronę podwurka po czym podpaliłem ciało i wróciłem na przody gdzie myślełem,że zastam dziewczynę, lecz byłem głupcem.
Miała okazję uciec i uciekła.
Wziąłem kluczyki od samochodu i ruszyłem na poszukiwania jej. Las jest niebezpieczny a zwłaszcza dla niej i coraz bardziej dziwi mnie to, że martwię się o nią bo nie chce by jej się coś stało a nie o to, że jeśli jej się coś stanie nie kupią jej. Czy ja w ogóle chce ją jeszcze sprzedać?
Jechałem do kiedy nie zauważyłem ciała przy krzakach. Zatrzymałem samochód po czym szybko z niego wysiadłem. Podbiegłem do ciała i okazało się, że to ciało Kelsey.
Poczułem ukłucie w sercu.
Sprawdziłem czy ma oddech ale na szczęście oddychała. Zacząłem ją reanimować i na szczęście odzyskała przytomność po paru minutach jednak nadal nie a dużo rozumiała. Wziąłem ją na ręcę i wsadziłem do samochodu na tylne siedzenie. Wsiadłem na swoje miejsce, odpaliłem silnik i odjechałem.
Dlaczego do cholery zależy mi na jej życiu?
Nigdy nie obchodziło mnie życie żadnej dziewczyny oprócz mojej mamy i siostry, więc co się zmieniło?
Czuję się dziwnie, chcę z nią przebywać 24 godziny na dobę, chcę na nią patrzeć widzieć jej uśmiech, czy to jest normalne?
Dojechaliśmy pod szpital i wysiadłem z auta, kolejno wyciągając ją. Weszłem do wielkiego budynku i podszedłem do recepcji.
-mamy problem, potrzebny jest doktor-powiedziałem szybko
-proszę poczekać-odpowiedziała młoda mulatka, którą najwyraźniej bardziej interesowały paznokcie niż życie człowieka
-kurwa mała suko potrzebuje lekarza!-wykrzyknąłem na cały szpital żeby w końcu coś do niej dotarło
-już idzie-odpowiedziała wpatrując się we mnie z wielkimi oczami
-zrób zdjęcie-zaśmiałem się i podeszłem do doktora, który szedł w naszą stronę
-co z nią?
-poszła sama do lasu i ją znalazłem była nieprzytomna, teraz ma otwarte oczy ale nie jestem pewien czy coś do niej dociera-powiedziałem mu
-dobrze więc weźmiemy ją na badania a ty musisz wypełnić papiery w recepcji.
Wziął od de mnie dziewczyne i udał się do jednej z sal.
Potrzedłem do recepcji gdzie otrzymałem papiery.
Ile pacjent ma lat?
18
Imię i nazwisko pacjenta:
Kelsey Young
Miejsce zamieszkania:
,, gdzie ona do cholery mieszka? Może wpisze swój adres?"
Los Angeles. Jump street 21
Kim pan/pani jest?
,, bratem? Siostrą?"
Chłopakiem
Wypełniłem resztę ankiety i poszedłem pod salę gdzie Kelsey aktualnie miała wykonywane badania. Po chwili wyszedł lekarz.
-więc muszę powiedzieć, że...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc jak wiecie, oczywiście pisałam na tt, że rozdziały będą dodawane tylko w weekend gdyż nie daje rady w tygodniu:/ Przepraszam was, że tyle czekaliście.
Następny możliwe, ale nie obciecuje w ten weekend lub w następny.
Proszę o szczere opinie!!
Dziękuję za 11 komentarzy pod ostatnim i 4,202 odwiedzin!!
KOCHAM WAS!! <333
-a myślałaś,że cię nie znajdę?-zaśmiał się.
Poczułam jak Justin mocniej ściska moją rękę.
-czego chcesz?-usłyszałam głos Justina, gdyż ja nie mogłam nic z siebie wydusić. Jak on nas znalazł do cholery?! Znowu?!
-córkę spowrotem-powiedział i wycięgnął broń mierząc w Justina na co on się zaśmiał
-nie wystraszysz mnie, i nie oddam ci jej-syknął, drugą ręką wyciągając broń i kierując w stronę ojca.
Wiedziałam,że jedno moje słowo i Justin go zabiję ale czy ja tego chciałam? To w kącu mój ojciec a ja jestem jego małą córeczkę. Ale swojej małej córeczki skurwynyn by nie zmuszał do takich rzeczy.
-zabij go-szepnęłam chłopakowi na ucho na co on wyszczelił mu kulkę w serce zanim mój ojciec zdążył zareagować.
Stałam tam i patrzałam na martwę ciało ojca. On nie żyje. Koniec mojego strachu. On mi nic więcej nie zrobi, ale pozostał mi Justin.
Chłopak w tej chwili ciągnął ciało mojego ojca do domu. Miałam okazję do ponownej ucieczki. Nie chce być sprzedana.
Jak najciszej odeszłam od domu by nie zobaczył i zaczęłam biec znowu w głąb lasu.
~~Justin~~
Zaciągnąłem ojca Kelsey do domu gdzie Jaxon z dziewczyną siedzieli z słuchawkami w uszach. Przeniosłem go na drugą stronę podwurka po czym podpaliłem ciało i wróciłem na przody gdzie myślełem,że zastam dziewczynę, lecz byłem głupcem.
Miała okazję uciec i uciekła.
Wziąłem kluczyki od samochodu i ruszyłem na poszukiwania jej. Las jest niebezpieczny a zwłaszcza dla niej i coraz bardziej dziwi mnie to, że martwię się o nią bo nie chce by jej się coś stało a nie o to, że jeśli jej się coś stanie nie kupią jej. Czy ja w ogóle chce ją jeszcze sprzedać?
Jechałem do kiedy nie zauważyłem ciała przy krzakach. Zatrzymałem samochód po czym szybko z niego wysiadłem. Podbiegłem do ciała i okazało się, że to ciało Kelsey.
Poczułem ukłucie w sercu.
Sprawdziłem czy ma oddech ale na szczęście oddychała. Zacząłem ją reanimować i na szczęście odzyskała przytomność po paru minutach jednak nadal nie a dużo rozumiała. Wziąłem ją na ręcę i wsadziłem do samochodu na tylne siedzenie. Wsiadłem na swoje miejsce, odpaliłem silnik i odjechałem.
Dlaczego do cholery zależy mi na jej życiu?
Nigdy nie obchodziło mnie życie żadnej dziewczyny oprócz mojej mamy i siostry, więc co się zmieniło?
Czuję się dziwnie, chcę z nią przebywać 24 godziny na dobę, chcę na nią patrzeć widzieć jej uśmiech, czy to jest normalne?
Dojechaliśmy pod szpital i wysiadłem z auta, kolejno wyciągając ją. Weszłem do wielkiego budynku i podszedłem do recepcji.
-mamy problem, potrzebny jest doktor-powiedziałem szybko
-proszę poczekać-odpowiedziała młoda mulatka, którą najwyraźniej bardziej interesowały paznokcie niż życie człowieka
-kurwa mała suko potrzebuje lekarza!-wykrzyknąłem na cały szpital żeby w końcu coś do niej dotarło
-już idzie-odpowiedziała wpatrując się we mnie z wielkimi oczami
-zrób zdjęcie-zaśmiałem się i podeszłem do doktora, który szedł w naszą stronę
-co z nią?
-poszła sama do lasu i ją znalazłem była nieprzytomna, teraz ma otwarte oczy ale nie jestem pewien czy coś do niej dociera-powiedziałem mu
-dobrze więc weźmiemy ją na badania a ty musisz wypełnić papiery w recepcji.
Wziął od de mnie dziewczyne i udał się do jednej z sal.
Potrzedłem do recepcji gdzie otrzymałem papiery.
Ile pacjent ma lat?
18
Imię i nazwisko pacjenta:
Kelsey Young
Miejsce zamieszkania:
,, gdzie ona do cholery mieszka? Może wpisze swój adres?"
Los Angeles. Jump street 21
Kim pan/pani jest?
,, bratem? Siostrą?"
Chłopakiem
Wypełniłem resztę ankiety i poszedłem pod salę gdzie Kelsey aktualnie miała wykonywane badania. Po chwili wyszedł lekarz.
-więc muszę powiedzieć, że...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Więc jak wiecie, oczywiście pisałam na tt, że rozdziały będą dodawane tylko w weekend gdyż nie daje rady w tygodniu:/ Przepraszam was, że tyle czekaliście.
Następny możliwe, ale nie obciecuje w ten weekend lub w następny.
Proszę o szczere opinie!!
Dziękuję za 11 komentarzy pod ostatnim i 4,202 odwiedzin!!
KOCHAM WAS!! <333
środa, 20 listopada 2013
Chapter 7: to spisek
-Hej, księżniczko czas wstawać-słyszałam nad sobą czyjeś głosy więc szybko otworzyłam oczy a przed nimi ukazał mi się chłopak z lasu.
-ee hej-podniosłam się na łokciach.
-więc tam jest łazienka-pokazał na stare drewniane drzwi z,których schodziła już farba-a tu masz ciuchy-położył stosek ubrań obok mnie-jak będziesz gotowa zejdź na dół-powiedział i wyszedł przez takie same drzwi jakie są od łazienki. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam,że był jak te domki na wsi z czasów wojny. Leżałam na starym, zardzewiałym szpitalnym łóżku a wokół mnie były gołe ściany.
Kolejny dupek,który chcę mnie sprzedać?
W sumie był bardzo podobny do Justina, ale na pewno od niego niższy i młodszy. Ciekawe co kombinuję?
Sięgnęłam po ubrania i zaczęłam je przeglądać. Stare, szare dresy, bardzo małe dresy może będą mi sięgać co najmniej do kolan, granatowa bluzka na ramiączkach i nowa bielizna. Jak by kupując bieliznę nie mógł kupić ciuchów i zaoszczędzić na dom. Wzięłam je i poszłam do łazienki. Co jest kurwa? Pokój jak z wojny a łazienka ładna? Moje rozmyślenia przerwało cofające mi się wnętrzności. Rzuciłam ciuchy i pobiegłam do toalety wypluwając wszystkie płyny.
Zamknęłam toaletę i podeszłam do lusterka pukając buzię.Zaczęłam grzebać po szafkach w poszukiwaniu szczoteczki do zębów i ją znalazłam. Wypakowałam ją z opakowania, które wyrzuciłam następnie nalałam na nią pastę i zaczęłam szorować uzębienie. Moje włosy były potargane, jeszcze parę dni a na pewno były by z nich dredy, oczy zapłakane, czerwone i podpuchnięte, a ciało całe pokrwawione brudne. Ja sama czułam się brudna przez to co zrobiłam. Ale ja byłam głupia, stracić dziewictwo z kimś kto cię uprowadził i chcę sprzedać. Mądrze Kelsey.
Wyplułam do zlewu resztki pasty (nie za bardzo wiedziałam jak to opisać) i wypłukałam buzię. Odkręciłam korek od ciepłej wody i zatkałam spływ w wannie by mogła napełnić się gorącą wodą. Ściągnęłam powoli swoje ubrania , następnie bieliznę. Wzięłam szczotkę,która leżała na półce i powoli, łagodnie zaczęłam rozczesywać nią włosy. Gdy skończyłam a wanna była pełna weszłam do niej skrzywiając swoje ciało z bólu.
~~Justin~~~
-Gdzie są rodzice?-zapytałem brata, siedząc na przeciwko niego.
-Więc przeprowadziliśmy się do Kanady, ale byliśmy w Disneylandzie na moich urodzinach.
-dlaczego nic nie wiedziałem i co ci pierdolnęło na głowę?-zapytałem szeptem. Musiałem pamiętać,że w domu jest Kelsey.
-pisaliśmy i dzwoniliśmy ale twój numer nie odbierał więc zostawiliśmy wiadomość u sąsiadów, a tamten dom jest sprzedany.-odpowiedział przeczesując włosy, jak to nasza rodzina ma w nawyku.
-a co z Disneylandem?
-pojechałem tam do dziewczyny-zaśmiał się
-a gdzie ona teraz jest?
-śpi-odpowiedział szeptem
-gdzie?-wstałem zaciskając pięści. Jeszcze tego mi brakuje by jakaś laska dowiedziała się gdzie jestem i co robię.
-w domu, spokojnie nic nie wie , powiem,że jesteś moim kumplem a Kelsey to twoja laska-wzruszył ramionami.
-zanim wstanie mnie i jej tu nie będzie-powiedziałem chodząc nerwowo po pokoju.
-już wyjeżdżasz?
-tak, jej ojciec wie gdzie jesteśmy i muszę się jej w końcu pozbyć, z resztą tobie też bym radził uciekać jej ojciec to skurwiel.
-na prawdę chcesz ją sprzedać?
-tak-warknąłem i wyszedłem z salonu udając się do pokoju Kelsey.
Wszedłem tam ale jej nie zastałem, pierwsza myśl to ,że może być w łazience. Podszedłem do drzwi i je otworzyłem. Stała tam i patrzała się w lustro. Mimo siniaków i podpuchniętych oczu wyglądała pięknie.
Gdy mnie dostrzegła w jej oczach pojawił się ból, strach i smutek. Odwróciła się do mnie przodem.
-to spisek-sapnęła podtrzymując się mocno umywalki z tyłu.
-idziemy-złapałem ją za rękę i zaprowadziłem do kuchni.-siadaj-pokazałem na krzesło a ona grzecznie usiadła.
-do wyboru masz masło orzechowe lub nutelle co chcesz?-spojrzałem na nią pokazując na dwa słoiki.
-masło orzechowe-odpowiedziała.
-masło orzechowe? Sądziłem,że każdy woli nutelle-zaśmiałem się odkładając jeden słoik i biorąc kromkę chleba.
-ja jej nie lubię-zaśmiała się. Uśmiechu to może pozazdrościć jej każda.
-ile kanapek, coś do picia?
-jedna kanapka i mleko
-jedna?-przejechałem po niej wzrokiem. Była strasznie chuda i szczerze nawet pięć kanapek by jej nie zaszkodziło.
-tak i mleko-wzruszyła ramionami.
Sięgnąłem po chleb , następnie smarując go masłem orzechowym, kolejno wziąłem przeźroczystą szklankę i nalałem do niej mleko.
-proszę-położyłem jedzenie przed nią.
-ty nie jesz?-zapytała biorąc kanapkę i zatapiając w niej swoje białe zęby.
-już jadłem-odpowiedziałem.
-dzień dobry-nasze oczy powędrowały w stronę wejścia gdzie stała dziewczyna.
Bardzo ładna dziewczyna.
-kim jesteś?-zapytałem ją.
-Jestem Emi, dziewczyna Jaxona-wystawiła rękę w moją stronę.
-David-lekko ją uścisnąłem i zawaliłem uśmiechem.
-widzę,że poznałaś moje kumpla-do kuchni wszedł Jaxo.
~~Kelsey~~
Co jest kurwa grane? To jest jego brat, ten, ktory mi pomógł i jego laska.To jest dziwne.
-a to jest jego dziewczyna-dodał Jaxon.
-tak to jest Nina-dopowiedział Justin.
-tak ,jestem Nina-wysyczałam w stronę Justina kończąc swoją kanapkę.
-my się będziemy zbierać-powiedział Justin łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę drzwi.
-miło było poznać-krzyknęła Emi.
Justin otworzył drzwi gdzie stał...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Okey. Długo czekaliście ale to dla tego,że mam ograniczony czas na laptopa i późno wracam ze szkoły.
Dopiero część pierwsza ale jak mi się uda jutro pojawi się część druga.
Strasznie was za to przepraszam ale rodziców się nie wybiera :/
Jeżeli chcecie coś wiedzieć zajrzyjcie na aska~ lub na Twittera na ,którym pojawiają się cytaty z kolnych rozdziałów.
Kolejna sprawa to nie jest tłumaczenie!! Piszę tego bloga sama, nie tłumaczę go !
I dużo osób piszę o szablonie. Zamówiłam jednak moje zamówienie zostało odrzucone, jeżeli ktoś zna jakieś stronki lub kogoś kto robi szablony była bym wdzięczna za pomoc. I jeżeli macie jakieś pomysły na dalsze rozdziały chętnie przyjmę :d
Do następnego misiaki <3
Dziękuję za to ,że czekacie, wszystkie komentarze i odwiedziny!!! <3 Kocham was!
Subskrybuj:
Posty (Atom)